Rozgwiazdy 23 sierpnia 2018 – Posted in: art, chusta, Design, Fashion, Lifestyle, moda, personalizacja, ręcznie malowane
Wieje, wiatr strąca gwiazdy..
Continue readingWieje, wiatr strąca gwiazdy..
Continue reading,,.. na plażę zabiorę chustę ręcznie malowaną ..wieczorem przewiążę nią włosy..”
Continue readingbiałe noce ..przyjechałam tu przecież, żeby się w końcu wyspać.. a tu Insomnia. Zmierzch przechodzi w brzask, rozproszone światło płytko chowa się pod linią horyzontu. Ścielę więc rano na werandzie, na dworze kładę dywan i nie zdejmuję piżamy. Białe noce i dnie. Wszechogarniająca Bezsenność
Continue readingKintsugi – łączenie rozbitych części złotem.. Nie da się cofnąć czasu i wrócić do stanu przedmiotu sprzed momentu rozbicia, nie da się scalić bez śladu tego, co zostało złamane. Zamiast więc ukrywać skutki tego, co się stało, można te niedoskonałości wyeksponować. Przedmioty w ten sposób naprawione nabierają większej wartości.
Continue readingLatające ryby, śnieg w marcu i biały sad W podkrakowskim dworku u przyjaciół. Tradycyjna kolacja, trzaskający ogień w kominku i wspomnienia podróży do Iranu. Pachniało miodową pastą do podłóg, orzechami i olejnymi obrazami. Dom wypełniały pamiątki z podróży, tych jeszcze przedwojennych, kolonialnych i nieistniejących. Gdzieś między pokojem wschodnim, a piętrem natknęłam się na kolekcję ryb latających. Były to grafiki, eksponaty i zdjęcia ławic. Światło księżyca wydobywało je z ciemności korytarza. Półprzeźroczyste i pergaminowe zwracały się…
Continue readingKoszyk z jeżynami stał na wiklinowym stoliku, pies pobiegł do furtki, a wiatr wydął płócienne zasłony na werandzie.. i jak w teatrze czy filmie muzyka i światło wprowadzają inny nastrój, tak i tu nastąpiła zmiana. Zmieniła się pora roku. Na własny użytek nazywam ją dodatkową. To poczucie-ukłucie, które nieuchronnie pojawia się zawsze pod koniec lata, jest głębokie, jedyne w swoim rodzaju i przyjemne.. Kiedyś nawet wypatrywałam go, by celowo poddać się słodko gorzkiej nostalgii. Dziś lubię…
Continue readingDomek nad jeziorem. Siedzę sobie na skraju Nieba. Leje. Ale bardzo to nam się podoba. Mamy wodę w odległości 20m, kominek, dwa upieczone kurczaki, kawę, drożdżówkę i wino, no i kryminały ( O! dzięki Ci wspaniała Jo Wy). Nikogo. Pusto. Żurawie. Deszcz. Piszę kredką dziennik, bo przecież przyjechałam na chwilę, a już jestem tu trzeci dzień.. Znalazłam flanelową koszulę i puchową kołdrę.. TUTAJ
Continue readingWstałam. Zbierało się na deszcz. Zaparzyłam kawę, weszłam do pustego pokoju i chwilę nawet zastanawiałam się czy by nie zapalić kominka. Ale nie. Jest środek lata, trochę parno i będzie burza. Odezwał się jakiś poranny dzwon. Pociągając łyk kawy, poprawiając szal i moszcząc się na kanapie, zadałam sobie ulubione pytanie: ,,…co by tu dziś napisać? ..” Gdzieś tam zaczęło pobrzmiewać słowo, z którym utożsamiałam przez jakiś czas moje malowanie, pisanie, życie. Kolejne piękne słowo –…
Continue readingPodłoga skrzypi w dwóch czy trzech miejscach, a drewniane schody, na piętro, mają dziwny skręt. Dziwny, dlatego, że dużo łatwiej wejść na nie z zamkniętymi oczami albo zejść z nich nocą, niż normalnie za dnia, wpatrując się w stopnie.. W ogóle intuicyjne chodzenie po tym letnim domku nad morzem jest dość zabawne. Z jakiegoś powodu omijamy pewne miejsca i nie ma ich na naszej mapie, czyli wiemy jak chodzić, ale nie – dlaczego. Tego dnia…
Continue readingTo się zaczęło nagle. Chociaż nie.. najpierw zmienił się zapach. Zrobiło się słodkawo i elektrycznie jak za sprawą Hatifnatów. Pojawił się też niepokój we włosach, a ważki na burcie przestały się wahać i odleciały. Łódka była zielona, drewniana, bardzo wąska z wąskim żaglem i czekała nas burza na jeziorze. W dziwnym dogasającym słońcu zawiesiłam wzrok na jedynej przed nami wyspie. Wyspie-nie-wyspie, bo szuwarowej, bezlądowej. Wyspie Iluzji. Wyspie pływającej. Wpłynęliśmy. Świat, który znaliśmy zamknął się z za…
Continue readingLeżała sobie na drodze w lesie i ponieważ było mi smutno zabrałam ją ze sobą. Budka dla ptaków. Rozklekotana, cała w srebrnych porostach i wypłowiała. Potem, podczas trasy, już w aucie, na siedzeniu obok, otoczona szalem.. też leżała sobie. Droga przebiegała spokojnie, Nina Simon dyskretnie kreśliła ścieżkę dźwiękową powrotu. I nie byłoby w tej podróży nic dziwnego, gdyby nie moje dość częste jednak postoje. Coś metalicznego. Bardziej odgłos niż zapach. Znowu zjechałam na parking. Zajrzałam…
Continue readingCzasami przed poranną kąpielą w chłodnym morzu, biorę koszyk i rowerem jadę po ryby. Urok przypływających kutrów, krzyku mew i zapachu wodorostów jest zawsze podobny, powtarzalny. Oczekiwanie jest powtarzalne. Właściwie rytm dnia też jest powtarzalny. Rozmowy, ubrania i znajomi też. A jednak.. zawsze inny. Ta inność przypomina mi Inkrustację, technikę zdobienia przedmiotów, polegającą na wykonywaniu wgłębień w podłożu i wklejaniu w nie odpowiednio przyciętych płytek z różnych materiałów złota, turkusu czy masy perłowej.. To samo…
Continue readingMyślałam, że w nocy spadł śnieg. Poranek jednak zwiastuje upał. Zabieramy ze sobą kosze, koce i kawę. I wyruszamy na rowerach. Ścieżka do morza prowadzi przez wąski, wydmowy las sosnowy. Pachnie pękającymi z gorąca szyszkami i frenetycznym cykaniem mechanicznych świerszczy. Piasek parzy, a żywica gromadzi się w kroplach, do których przyklejają się na zawsze owady. Sosny są tu niskie, poskręcane przez silne wiatry i porośnięte srebrnymi mchami jak w baśniach. Pomimo, że dobrze znamy tę…
Continue reading